MOJA RÓŻOWA ŁAZIENKA – POMYSŁY I INSPIRACJE, KTÓRE W KILKA DNI MOŻNA ZREALIZOWAĆ!
MOJA RÓŻOWA ŁAZIENKA – POMYSŁY I INSPIRACJE, KTÓRE W KILKA DNI MOŻNA ZREALIZOWAĆ!
Jak to zawsze w przypadku metamorfoz mojego mieszkania bywa… zaczęło się od inspiracji. Nie wiem jak to się dzieje, ale niby przypadkiem wpada mi w oko zdjęcie, które staje się motorem do zmian… :) Po niezbyt długim namyśle (a raczej krótkiej konsultacji z Cyrylem) postanowiłam odświeżyć łazienkę. Założenie było następujące – ma być to remont – nie remont. ;) Czyli zmiany, które można wprowadzić stosunkowo łatwo. Nie zobaczycie tu kucia kafelek czy zamiany wanny na prysznic. Te pierwsze już 5 lat temu wybrałam na tyle klasyczne aby pasowały do wielu aranżacji, z kolei z wanny jestem zadowolona i kabina prysznicowa do szczęścia zdecydowanie nie jest mi potrzebna!
W takim razie jakie zmiany zaplanowałam?
Oświetlenie, lustro, baterie, no i oczywiście najbardziej spektakularne – malowanie ścian! :)
PS Szafka, zlew i bateria umywalkowa również ulegną metamorfozie, ale obecnie na pewne rzeczy trzeba trochę poczekać… Stwierdziłam jednak, że efektami podzielę się z Wami już teraz.
Zmiana oświetlenia i lustra = nowe dziury w ścianie. Oczywiście jakoś trzeba było ukryć te poprzednie. Dodatkowo łączenie płyt gipsowych w jednym miejscu ściany lekko pękło. Trzeba było się z tym rozprawić!
Z pomocą przyszedł tutaj tata, poradził aby kupić masę naprawczą, która jest już gotowa i nie trzeba jej rozrabiać. Wiecie, że jestem osobą, która lubi działać szybko, takie rozwiązanie: otwieram, nabieram i szpachluję było dla mnie idealne! I tutaj rada. Nie przesadzajcie z ilością nałożonej masy, bo potem trzeba będzie ją zeszlifować. ;)) Wystarczy niewielka ilość, starajcie się nie robić dużych zgrubień, bo potem szlifowanie przyprawi Was o niezłe zakwasy rąk. :)
Tak wygląda po nałożeniu, a przed szlifowaniem. :)
Minęło kilka dni i przeszliśmy do mojej ulubionej części, czyli malowania. Zaczęłam od umycia ścian z kurzu i pyłu wilgotną ściereczką z mikrofibry i niestety ku mojemu zdziwieniu pozostawiła ona drobne pyłki. W takim razie czas na kolejną radę dla Was… Wystarczyło przetrzeć powierzchnię ścian suchym papierem ręcznikowym i wszystko zniknęło jak za dotknięciem magicznej różdżki.
Samo przygotowanie do malowania trwało najdłużej. Starannie zaklejałam wszystkie elementy (przy suficie) i kaloryfer. Kolejny trik! Polecam owinąć grzejnik folią spożywczą (zamiast malarskiej). Świetnie przylega do powierzchni i wygodnie się nią operuje.
To teraz czas na kolor! Bodajże miesiąc temu zamówiłam 4 testery i wypróbowałam je w 3 miejscach. Kilka dni zastanawiałam się oglądając je przy zmiennym nasłonecznieniu. Trik! Nie malujcie testerem grubej warstwy i nie róbcie tego w centralnym miejscu. Niestety tak zrobiłam i przed ostatecznym malowaniem musiałam to zeszlifowywać. :) A po co dokładać sobie pracy!
Wybór padł na kolor C64, czyli czarujący kwarc!
Malowanie to już było zadanie Cyryla. Nie ma wielkiej wprawy w remontach, a z tego co wypytywałam powiedział, że było bardzo łatwo. Farba dobrze kryła i co ważne przy nabieraniu wystarczyło jedynie kilka razy pojeździć wałkiem po kuwecie i tym sposobem nie było problemu z odpryskami. Poza wałkiem zakupiłam również teleskopowy kij. Tym sposobem uniknęliśmy akrobacji na drabinie. ;)
Nałożyliśmy dwie warstwy. Z całym malowaniem uwinęliśmy się w jeden dzień. Zaczęliśmy na drzemce Oliwiera. Wieczorem wszystkie folie już były zdjęte. :)
Nie przedłużając… Tak wygląda obecnie nasza łazienka. :)
Niebieska łazienka też była fajna, ale ten kolor wyszedł naprawdę świetny i mega mnie zauroczył ? Pozdrawiam ?
ja chyba nie zdecydowałabym się na tak blady róż, ale ze złotymi dodatkami wygląda cudownie. Po prostu jak z gazetki wnętrzarskiej :)
Zawsze bałam się różowego koloru na ścianach – większość 'przypadków’, które widziałam, to pomalowane na różowo sypialne – właściciele tych ścian dość szybko żałowali wyboru koloru ;) Ale różowa łazienka pewnie nie znudzi się tak szybko :) Odcień wyszedł pięknie!